wtorek, 10 lipca 2012

Bicycle tour.

Ładny rowerek to rzecz ważna. Bardzo cierpiałam jeżdżąc na pstrokatym pojeździe bez duszy (ale za to z nieustannie psującymi się przerzutkami) i z wielką radością przywłaszczyłam sobie czerwone cudo mojej mamy.
Niedługo sobie na nim pojeździłam. Następnego dnia, 8 km od domu, dętka pękła (tssss) i Maria wracała do domu przez dwie godziny. Teraz mam poparzone nogi (słońce zaczęło świecić OCZYWIŚCIE w chwili nmojego wyruszenia) i awersję (chwilową) do jazdy.
Ubrana jestem wycieczkowo: bluzka, spodenki i espadryle. Wygodnie i miło.
Stylu dodają (hmm, hmm) czerwone końcówki.
Tamataram: mam czerwone, mam, mam!
I jeszcze kocie okulary, czyli coś obowiązkowego.
Te są w kwiatki:
I na zakończenie :


5 komentarzy:

  1. świetnie wyglądasz! włosy! <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham te różowe końcówki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszczę roweru :) Ja mam zwykłego górala na dodatek zepsutego :P Świetne zdjęcia, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham Twoje włosy! <3
    Ania
    www.annmac.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. ale za to masz fajne włosy na pocieszenie :D

    OdpowiedzUsuń